meble
CZERWONY DĄB – NASĄCZONY I PRZEMIENIONY

Projektant i wykonawca mebli Sebastian Cox uwielbia odkrywać nowe możliwości drewna. Testuje jego granice techniczne i artystyczne, a następnie przesuwa je odrobinę dalej, żeby zobaczyć, co się stanie. Jak dotąd z rewelacyjnym skutkiem.

Poddawał drewno działaniu pary i wyginał je w niewiarygodne kształty, tworzył naturalne, poddające się formowaniu meble, łącząc grzybnię ze zużytymi fragmentami świeżego drewna, „ucząc” ją, by obrosła wcześniej przygotowany szkielet. We współpracy ze Stowarzyszeniem Handlowym Amerykańskiego Przemysłu Drewna Liściastego (AHEC) ciął także amerykańską wiśnię i klon na cienkie, elastyczne pasy, wyglądające  niemal jak wstążki, które następnie wraz z artystką Laurą Bacon splótł w oszałamiającą trzymetrową rzeźbę, nazwaną Invisible Store of Happiness.

Nigdy wcześniej jednak Sebastian Cox nie zajmował się wtłaczaniem czerwonego tuszu kaligraficznego w wewnętrzną strukturę amerykańskiego czerwonego dębu, tak by atrament przenikając przez drewno mógł wydobyć i podkreślić piękny rysunek słojów – aż do teraz. Celem tej drzewnej transfuzji było stworzenie materiału na okrągły bar o średnicy trzech metrów, będący jednym z projektów na tegoroczną wystawę Wallpaper* Handmade podczas Tygodnia Designu w Mediolanie, czyli słynnego Fuorisalone.

Blushing Bar, czyli „rumieniący się bar” (ta nazwa od razu przyszła twórcom na myśl) to kolejny projekt powstały we współpracy z AHEC. Stowarzyszenie stawia sobie za cel zwrócenie uwagi na potencjał czerwonego dębu i zwiększenie zainteresowania tym gatunkiem europejskich odbiorców. AHEC uznał, że najlepiej do takiego projektu nada się właśnie Sebastian Cox.

Czerwony dąb to jeden z najobficiej występujących gatunków amerykańskiego drewna liściastego, co czyni zeń jeden z najbardziej odnawialnych gatunków na świecie. Statystyki mówią same za siebie: w lasach amerykańskich jest tak wiele czerwonego dębu, że co sekundę przyrastają dwa metry sześcienne tego drewna, a doroczny przyrost jest znacząco wyższy od skali wyrębu.

W Stanach Zjednoczonych to niezwykle popularne drewno, wykorzystywane do tworzenia mebli, schodów i okładzin. Można go używać do zastosowań konstrukcyjnych, a po odpowiednim zabezpieczeniu – także na zewnątrz.

Rynki światowe, zwłaszcza Chiny, doceniają czerwony dąb. Jednak Europa pozostaje zadziwiająco odporna na jego urok, trzymając się zakorzenionej historycznie sympatii do amerykańskiego białego dębu. Ta preferencja zadziwia Sebastiana.

– Biały dąb to świetny materiał, ale czerwony to piękne drewno – ocenia Cox. – Jest wytrzymałe, łatwe w obróbce i bardzo dekoracyjne. Podobno ludzi niepokoi słowo „czerwony” w nazwie. Ale to co najwyżej lekko rudawy odcień, dzięki któremu drewno wygląda ciepło i przyjaźnie.

Odnawialność to istotna zaleta zarówno dla Sebastiana, jak i dla Merlina Eayrsa, architekta, projektanta wnętrz i wykonawcy z pracowni Chan i Eayrs, także partnera tego projektu. – W naszej firmie przy wyborze materiału nie kierujemy się głównie jego ceną, łatwością obróbki czy nawet wyglądem. Podstawowym czynnikiem decydującym jest jego pochodzenie i sposób pozyskania. Jakie surowce daje nam świat? Jakie zasoby czekają na wykorzystanie? – pyta Sebastian. – Jest nas już ponad 7 miliardów i naprawdę musimy świadomie postrzegać i kształtować środowisko, w którym żyjemy. Nie możemy dłużej bazować tylko na powierzchownej chęci brania tego, co chcemy, ale kierować się tym, co oferuje nam Ziemia.

Merlin Eayrs w całości się z tym zgadza: – Wydaje mi się, że posiadanie dziecka jeszcze mocniej mi to uświadomiło i skłoniło mnie do przewartościowania naszych produktów i priorytetów. Staramy się używać maksymalnie dużo odnawialnych, nieprzetworzonych materiałów, w odpowiedzialny sposób projektować nasze domy. Kładziemy też nacisk na to, aby celebrować te materiały, podkreślać ich urodę i wydobywać interesujące detale. Chcielibyśmy, żeby produkty zgodne ze zrównoważonym rozwojem przekonywały także swoim wyglądem – powiedział Merlin.

Blushing Bar, jak twierdzi Sebastian, jest taka właśnie celebracją: – Chcieliśmy podkreślić naturalny wzór drewna, ale w lekki i nienachalny sposób. Pomysł, aby nasycić wybranym kolorem włókna drewna pojawił się podczas niemal miesięcznego okresu analizowania i testowania jego potencjału.

– Zafascynowało nas użyłkowanie łyka i rozmiary ksylemu. Są wyjątkowo duże – z tego, co wiem, tylko buk i jawor są zbliżone pod tym względem do czerwonego dębu. Można dosłownie policzyć pory na przekroju słojów. Ta porowatość nie ma wpływu na wytrzymałość drewna, ale wyklucza część zastosowań, w których sprawdza się biały dąb – na przykład produkcję beczek na whiskey!

Dzięki tej koncepcji do projektu udało się włączyć element zabawy: – Spodobała nam się taka odwrócona logika – powiedział Sebastian. – Na zasadzie: skoro myślicie, że czerwony dąb jest czerwony, my wam dopiero pokażemy czerwień!”

David Venables, dyrektor AHEC na Europę, jak dodał Sebastian, był początkowo nieco zaniepokojony pomysłem, żeby „do czerwonego dębu dodać jeszcze więcej czerwieni”, ale urzekła go kreatywność i uroda ostatecznego efektu. Podjęcie decyzji było jednak tylko początkiem, bo przecież nie mogli napełnić po prostu ogromnej strzykawki czerwonym tuszem. Do rozwiązania tego problemu zespół kreatywny dochodził metodą prób i błędów.

– Zastanawialiśmy się nad barwnikiem do drewna, ale okazał się zbyt lepki, żeby przepłynąć przez pory, więc stanęło na tuszu do kaligrafii, który jest rzadszy, bo oparty na wodzie, a przy okazji ma głębszy, bardziej intensywny odcień – powiedział Sebastian. – Próbowaliśmy też impregnować drewno w prasie próżniowej, ale tusz po prostu wyciekł.

Kiedy wpadli już na pomysł wykorzystania sprężonego powietrza do wtłoczenia tuszu w drewno, musieli jeszcze ustalić, jakie ciśnienie będzie im potrzebne. Efekty tych eksperymentów nadal są widoczne na ścianach warsztatu w Woolwich, które wyglądają, jakby były zbryzgane krwią. Ostatecznie za optymalne ciśnienie uznaliśmy 10 barów; odkryliśmy też, że tusz najbardziej równomiernie rozchodzi się po całej długości i szerokości płyt, gdy jest podawany przez płytkie, ułożone w seriach zagłębienia na końcach – powiedział Sebastian.

Blushing Bar składa się z 60 dębowych frontów i 120 elementów podstawy, ale zespół produkcyjny szybko doszedł do wprawy i był w stanie wtłoczyć tusz w długi na 650 mm i gruby na 50 mm fragment (czyli 8/4 według amerykańskich miar dla drewna liściastego) w ciągu zaledwie pięciu minut. Na wystawie w Mediolanie obok baru wyświetlany był film ukazujący ten proces.

Tusz znajduje sobie najłatwiejszą drogę poprzez drewno, co oznacza, że w naturalny sposób przemieszcza się do wiosennego przyrostu, który ma luźniejszą strukturę. W rezultacie cienkie pierścienie młodego przyrostu na powierzchni są podkreślone na czerwono, podczas gdy bardziej zbity przyrost letni nie zabarwia się. Ten efekt dodatkowo podkreślono podłużnym cięciem desek, aby uwidocznić przekrój przez słoje i wzmocnić kontrast pomiędzy tkanką wiosenną i letnią. Już po zafarbowaniu, ale przed formowaniem i obróbką, drewno wysuszono do stabilnego poziomu 10% wilgotności. Dla zachowania maksymalnej precyzji do pracy nad wygiętymi kawałkami wykorzystano obrabiarkę CNC, co może być swego rodzaju zaskoczeniem w tak rzemieślniczym projekcie.

– Nie powinniśmy postrzegać rozwiązań technologicznych jako wrogów tradycyjnych technik stolarskich – to raczej wsparcie – powiedział Sebastian. – Obrabiarka CNC jest bezcenną pomocą dla naszego zespołu.

Bar składa się z 10 połączonych ze sobą klinów, symbolizujących 10. rocznicę wystawy Wallpaper* Handmade, i tworzących idealne „O”.

– Bar ma w sobie coś teatralnego, a kształt okręgu jeszcze bardziej to podkreśla, bo środku stoją barmani, podczas gdy na zewnątrz zbierają się klienci – powiedział Merlin. – Ten kształt kojarzy się też z macierzyństwem, powitaniem i miłością, czym znowu wracamy do koncepcji „rumieniącego się baru”.

Poszczególne moduły baru pełnią różne funkcje. Jest tam strefa krojenia i przygotowywania koktajli, miejsce do przechowywania butelek, a nawet zlew wykonany z poddanego obróbce termicznej czerwonego dębu, co dodatkowo podkreśla różnorodność zastosowań tego drewna. Każdy moduł osadzono na dwa tygodnie w specjalnych zaciskach, które, jak powiedział Merlin, „były równie dekoracyjne jak sam bar”.

Ostatnim etapem prac było nałożenie na drewno specjalnej mieszanki olejów o minimalnym zabarwieniu, aby dodatkowo podkreślić kontrast między zafarbowanymi obszarami i tymi o naturalnym kolorze. Ale to jeszcze nie koniec tej historii. Sebastian jest przekonany, że Blushing Bar może zapoczątkować nowy trend.

– Jak większość naszych projektów, i ten nie był w zamierzeniu tylko jednostkowym wydarzeniem – powiedział. – Jesteśmy pewni, że proces nasycania tuszem można powtórzyć na większą skalę i wdrożyć go do produkcji przemysłowej.