
Myślę, że jubileusz 25-lecia obliguje nas do tego, by rozpocząć rozmowę od odsłonięcia kulisów powstawania firmy Melaco.
B. P. Tak naprawdę historia Melaco zaczęła się od
elementów meblowych, ale przede wszystkim od czegoś, co w tamtych latach
na rynku w Polsce pojawiło się jako novum, a mianowicie od blatów
kuchennych. Firma powstała w 1993 r. z udziałem polskiego kapitału.
Została założona przez dwie osoby: mojego ojca Zbigniewa Haczkowskiego i
mojego męża Dariusza Piotrowskiego.
Jakie były początki tego rodzinnego biznesu?
B. P. Pamiętam spotkania w domu rodziców, podczas których
panowie siedzieli i dyskutowali na temat tego, że założyliby firmę, że
trzeba wziąć kredyt, że może nie wszystko da się samodzielnie zrobić.
Zastanawiali się, jak to zrobić, od czego wyjść i gdzieś to się tam
tliło. Mój ojciec przez całe życie pracował w branży meblarskiej i kiedy
zakończył pracę w Zielonogórskich Fabrykach Mebli, to kusiło go, żeby
znów pójść w tym kierunku, ale zacząć robić coś na własną rękę. Tak się
złożyło, że na początku tym partnerem biznesowym został mój mąż, a nie
ja, mimo że to ja, absolutnie po moim ojcu, mam wykształcenie branżowe,
jako technolog drewna.
Gdy panowie byli już przekonani do tego, że chcą założyć firmę, to
zaczęli szukać miejsca na jej siedzibę. Ja wtedy pracowałam w fabryce
mebli w Zielonej Górze. Pamiętam, że któregoś dnia było włączone radio i
usłyszałam w nim komunikat o tym, że POM w Nowej Soli ma hale do
wynajęcia, więc złapałam za telefon, zadzwoniłam i powiedziałam:
[[Szukacie hali, a w Nowej Soli jest hala, może skontaktowalibyście się z
nimi?]].
Posłuchali?
B. P. Tak, skontaktowali się i w ten sposób, zupełnie
przypadkowo, znaleźliśmy się w Nowej Soli, która jest położona 20 km od
Zielonej Góry. Mieszkamy więc w Zielonej Górze, a firma funkcjonuje w
Nowej Soli.
Od czego zaczęła się produkcja?
B. P. Weszliśmy na rynek z nowym produktem, którym były
blaty do mebli kuchennych. Produkcja blatów i wstęg drzwiowych w
technologii postforming była na początku lat 90. absolutną nowością.
Zarówno zainstalowana w Melaco linia firmy Barberan, jak i stosowana
technologia, to innowacje na miarę lat 90.
Na czym polegała ta innowacyjność?
B. P. Produkując blaty kuchenne na bazie płyty wiórowej,
oklejane laminatami, współpracowaliśmy z włoskimi i niemieckimi firmami,
takimi jak Sprela czy Arpa. Od tego się zaczęło. Kupiliśmy i
sprowadziliśmy maszynę hiszpańskiej firmy Barberan i na tej maszynie
oklejaliśmy blaty. Dla kogoś, kto nigdy nie widział czegoś takiego, to
było coś niesamowitego. Z jednej strony wkładało się płytę i laminat, a z
drugiej strony wyjeżdżały gotowe blaty. Maszyna przy prędkości posuwu
około 7-8 m/min wyrzucała dwa blaty na minutę i my patrzyliśmy na to
trochę tak, jak na automat do produkcji pieniędzy – drukuje się i
drukuje. Wtedy na rynku polskim takie blaty robiły niesamowitą furorę. I
tak to się zaczęło.
Przypomnę jeszcze tylko, że założyliśmy firmę w 1993 r., a mój
ojciec do dzisiaj mówi, że dokładnie pamięta, kiedy urodziła się jego
pierwsza i najstarsza wnuczka. Pamięta dlatego, że gdy moja córka się
rodziła, mój mąż z moim ojcem byli na targach w Poznaniu. To była
pierwsza ekspozycja, premierowy pokaz, pierwsze wyprodukowane blaty. Mój
mąż wracał z targów do domu, a proszę pamiętać, że nie było wtedy
telefonów komórkowych, więc stawał we wsiach i dzwonił, żeby zapytać,
czy to już. Trudno się dziwić, że mój ojciec doskonale pamięta o tym, że
Julia urodziła się 11 maja. W tych latach targi ,,Meble Polska”
odbywały się właśnie w maju. Tak, jak nie zawsze pamięta inne daty, tak o
tej nie zapomina. A to właśnie taka anegdota z tym związana.
Więcej w najnowszym wydaniu miesięcznika „BIZNES meble.pl”, w wydaniu on-line TUTAJ
Komentarze
Dodaj własny
Brak komentarzy.
Dodaj komentarz
Tylko zalogowani użytkownicy mogą pisać komentarze.